Wspomnień czar

czwartek, 4 czerwca 2020

31 lat mija od tamtego pamiętnego dla wielu 4 czerwca 1989. Mieszkałam wtedy jeszcze w Nowym Jorku, jeszcze nie myślałam o powrocie do Polski.
Polska – z powodu zachodzących w niej już od jakiegoś czasu przemian - była w tym czasie obiektem zainteresowania mediów. Fakt, że mieszkaliśmy za oceanem nie oznaczał, że nie interesowało nas zupełnie co się w naszym kraju działo. W każdą niedzielę po południu nadawany był przez godzinę polski program telewizyjny. Nasi znajomi i my siadaliśmy wtedy przed odbiornikami.
4 czerwca 1989 pojechaliśmy z przyjaciółmi do polskiego Konsulatu mieszczącego się w sercu Manhattanu. Staliśmy dość długo w sporej kolejce. W środku podano nam listy, zasiedliśmy do głosowania. Były wprawdzie przepierzenia, za którymi można było spokojnie usiąść żeby postawić krzyżyki przy wybranych nazwiskach, ale nikt z tego nie korzystał. Oznaczaliśmy tam, gdzie staliśmy, otwarcie, przy wszystkich, roześmiani, szczęśliwi, że nareszcie możemy swobodnie głosować.
Nie pamiętam, przy jakich nazwiskach stawiałam krzyżyki na swojej liście. Podeszłam do urny z zamiarem wrzucenia swojego głosu. Coś mi jednak nie wchodziło, choć pchałam dosyć mocno. W pewnym momencie podbiegł do mnie polonijny dziennikarz, którego nazwiska też już nie pamiętam, chwycił moją rękę mówiąc „Proszę pani, niech pani nie wrzuca paszportu”.
Po oddaniu naszych głosów poszliśmy do lokalu naprzeciwko Konsulatu na wiec wyborczy. Zgromadziła się tam cała polonijna śmietanka. Była m.in. Urszula Dudziak, był Jerzy Kosiński, było paru dziennikarzy z polonijnego Nowego Dziennika. Były występy, były śpiewy, była radość. A po drugiej stronie kolejka do konsulatu stawała się coraz dłuższa, ciągnęła się już przez parę ulic. Do domów wróciliśmy dobrze po godzinie 22-giej, a Konsulat zamknął tej nocy swoje podwoje dopiero po północy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane.