Dziennika pandemicznego ciąg
dalszy. Staram się rozumieć i być cierpliwa. Nie za bardzo mi się
to dzisiaj udaje. Nie, nie wstydzę się. Nie mam osiemnastu lat i
mam prawo do różnych dolegliwości, o których nie sądziłam będąc
młodą dziewczyną, że kiedyś mnie dopadną. Ano, dopadły. W
związku z nimi mam teraz skierowania do różnych specjalistów
cudotwórców.
Pani z NFZ
podała mi namiary na poradnie urologiczne, neurochirurgiczne i
ortopedyczne ze względnie wczesnymi datami wizyt. Dziś od rana
chwytam za telefon. Dzwonię do poradni urologicznych. Poradnia na
ulicy Chmielnej 14 - numer cały czas zajęty. Dzwonię do takowej na
ul. Żeromskiego
33. Zajęty. I na przemian: Chmielna - Żeromskiego - Chmielna -
Żeromskiego... zajęte. Dzwonię do poradni przyszpitalnej Szpitala
Bielańskiego. Nagrana informacja - "Wszyscy konsultanci są
obecnie zajęci. Prosimy o późniejszy kontakt". Koniec
połączenia. Dzwonię znów na Chmielną. Zajęte. Dzwonię na
Żeromskiego. To samo. Dzwonię ponownie do Szpitala Bielańskiego.
"Wszyscy konsultanci... ..." I tak dwie godziny.
Nie wytrzymuję. Na stronie
Ministerstwa Zdrowia składam "podziękowanie" miłościwie
nam panującemu ministrowi Szumowskiemu. Dzwonię ponownie po
wszystkich. O Mateńko! Na Żeromskiego mam normalny sygnał
telefonu. Dzwoni 35 razy (odkąd zaczynam liczy). Rozłączenie.
Jutro się do nich pofatyguję. Nie poddaję się.
Wychodzę do Żabki opłacić
rachunek. Na drzwiach wejściowych do bloku klepsydra. Matko Boska.
Sąsiad mój z mojego piętra. Przyjazna mi osoba. Żegnamy go w ten
piątek.
Nad Warszawą przeszła burza.
Burze z gradem jeszcze zapowiadane na noc. I znów się boję o ten
maleńki skrawek na Powązkach, kwatera 223.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mile widziane.