Tatuś
mój kochany :) Jaki piękny prezent przysłałeś mi przed chwilą
ze swojej chmurki. Toż to jest Twój dzień dzisiaj a nie mój, i to
ja powinnam Ci prezent dać. Dzisiaj akurat nie mogłam przyjść do
Ciebie. Ale wiem, że Ty wiesz, że musiałam dziś pojechać po
swoje wyniki badań. Prezent, Tatuś, dostaniesz. Ja wiem, jakie
kwiaty lubisz. A Ty – wiedząc, że lubię maciejkę – dzisiaj mi
zesłałeś na mój balkonik pierwsze jej kwiatki i zapach jej wręcz
niebiański.
Często
o Tobie, Tatuś, myślę. Zdjęcie, na którym jesteśmy razem –
stoi tuż obok zdjęcia Mamy. Wspominam nasze czasy wrocławskie,
duży pokój, w którym spaliśmy, radio z magicznym okiem, piec
kaflowy, naszego kotka Mruczka. Ubóstwiałam, Tatuś – wieczorem
siadać przy Tobie przy moim malutkim stoliczku i wycinać z Tobą
pieski, kotki, krówki, koniki, zabudowania wiejskie – i naklejać
potem to wszystko na tekturę tworząc nasze małe wiejskie
gospodarstwo. Klej wtedy był taki w słoiczkach, wybierało się go
palcem, Ech, pomazane były te nasze paluchy :) W dzień Wigilii
ubieraliśmy razem choinkę, pamiętasz to? Świeciły się potem na
niej świeczki, a nie żadne tam lampki elektryczne. Pamiętam
jeszcze, jak brałeś mnie na barana i podskakiwałeś gwiżdżąc
melodię z „Pana Twardowskiego”. Aaaaa! Jeszcze jedno! Ja
stawałam na Twoich stopach, Ty chwytałeś mnie za rączki i
tańczyliśmy walca, a pokój był nam salą balową :)
Potem
sprawy jakoś tak dziwnie się poplątały. Te kilkanaście lat
przerwy… tak niepotrzebnej. I pamiętam ten moment w sklepie w
dalekim Nowym Jorku… robiłam jakieś zakupy. Sklep już był
udekorowany świątecznie, zbliżało się Boże Narodzenie. Pamiętam
jak mi stamtąd myśl pobiegła ku Tobie. Kupiłam wtedy karnet
świąteczny i po powrocie do domu napisałam do Ciebie list.
Wysłałam go na nasz stary wrocławski adres – na Podchorążych
5. Nie wiedziałam, że już tam nie mieszkasz. List jakimś cudownym
sposobem trafił do Ciebie do Warszawy. Po paru tygodniach przyszedł
list od Ciebie.
Pamiętam
nasze pierwsze spotkanie po latach. Jak trudno było potem się z
Tobą żegnać. Wiem. Nieraz mieliśmy różnice zdań. Ale zawsze w
jakiś sposób rozumieliśmy się jak Ojciec z córką. I nawet
teraz, kiedy z czymś nie mogę sobie poradzić – mówię „Tatuś,
pomóż”. I chyba mnie słyszysz, bo zawsze jakieś rozwiązanie
problemu zsyłasz. Tatuś, tulę się do Ciebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mile widziane.