17
sierpnia 2020
Dzisiaj
Niepandemiczna jest jednak trochę pandemiczna. Nie chce się dzisiaj
nigdzie wychodzić, a jednak trzeba. Mam sprawę do załatwienia z
gazownią. Wiem, mogę przez telefon, ale trudno się do nich
dodzwonić. Wybieram więc osobistą wizytę w salonie w Centrum
Handlowym Arkadia. Z powodu pandemii w punkcie pracują tylko dwie
konsultantki i jeden mężczyzna, który wpuszcza klientów po
wyjściu poprzedniego i pilnuje odkażenia rąk. W środku przebywać
może tylko dwóch klientów. Trudno o to mieć do nich pretensję.
Wszyscy przecież siedzimy w tym gnoju. Pod punktem kolejka – może
z 10 osób. Staję na jej końcu za starszym panem. Kolejka posuwa
się niezmiernie wolno. Zapomniałam wziąć swoją półprzyłbicę,
znajduję więc na dnie torby maseczkę. Zakładam ją. Po około 40
minutach takiego stania robi mi się słabo, zaczyna się kręcić w
głowie. Stoję za załomem. Ściągam maseczkę, żeby złapać
trochę powietrza, robię parę kroków naprzód, opieram się o
ścianę. Starszy pan głośno zwraca mi uwagę, żebym się cofnęła.
Nie chcąc być upokorzona jeszcze bardziej cofam się. W głowie się
kręci jak diabli, dochodzi drętwienie lewej nogi. Pan ciągnie
dalej – jeszcze głośniej „A pani nawet nie ma maseczki i
jeszcze pani się tu wciska”. Jestem już gotowa rozpłakać się.
Proszę go tylko „Proszę pana, błagam, niech pan będzie
człowiekiem”. „Ja jestem człowiekiem” - odpowiada. - „To
pani niech człowiekiem będzie i zachowuje się jakoś”. Czekam na
wejście do salonu godzinę z nawiązką. W końcu wchodzę.
Konsultantka bardzo miło udziela mi wszelkich informacji. Pytam, czy
mogę zdjąć maseczkę. Mogę. Zdejmuję, ale nie chcąc, żeby się
bała – zakrywam nos i usta wachlarzem. To jednak w jakimś stopniu
też chroni. Siedząc przez tych parę minut odetchnęłam trochę.
Ruszam do pobliskiego salonu Bliklego. Zamawiam sobie kawę,
lemoniadę i dwa pączki. Muszę po prostu odreagować.
Idę
do salonu poczty. Jestem już pierwsza w kolejce. Młody człowiek
podchodzi do mnie z pytaniem, czy puszczę go na chwilę –
potrzebuje tylko poprosić o druk przelewu. Zgadzam się. Klientka
odchodzi od okienka, urzędniczka zaprasza. Patrzę na młodego
człowieka. Mówi do mnie „Niech pani idzie, ja poczekam”.
Dziękuję mu.
Dzień
dzisiejszy nie był tak miły jak przedwczorajszy. Miałam pisać
dziś tekst do antologii. Ech, napiszę jutro. Dałam
sobie radę dzisiaj, dam i jutro i pojutrze :) I
chyba jutro wrócę do Arkadii do Empiku po książkę „Nadzieja”,
której jedną z autorek jest Olga Tokarczuk. Polscy
pisarze, reporterzy i poeci podarowali swoje utwory by mogły złożyć
się w tom, z którego cały dochód zostanie przekazany ośrodkom
pomocy społecznej dla osób starszych. A póki co – nie poddaję
się i nie poddam. Nie wolno. Drewniane pudełko będzie za jakiś
czas szkatułką na biżuterię.
©
Copyright by Dorota B. Zegarowska 2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mile widziane.