Niepandemiczna wczoraj nie wychodziła z domu nie chcąc zbytnio martwić swoich przyjaciółek ze szkoły w USA. Dzisiaj jednak wypuszcza się na podstawowe zakupy. Idzie zatem do pasmanterii po więcej włóczki by zrobić czapkę zimową dla przyjaciółki. W pobliskim maleńkim sklepiku kupuje chlebuś, który widział mąkę a nie widział żadnej chemii. Przy okazji zauważa, że maleńka kawiarenka jest otwarta, postanawia zatem sprawdzić, czy jej nie wypili całej kawy i nie wyżarli całego sernika. W osiedlowym sklepiku uzupełnia zapasy mięsa i warzyw. Ostatnio sałata – ta miękka – ma u niej duże powodzenie. Pół godziny odpoczynku przed domem na ławeczce. Świeże powietrze pachnie tak cudownie. Stopniowo pozbywa się nieładu jaki zaprowadziła w czasie choróbska. Zabiera się za dzierganie czapki.
Z radia nadal płyną zatrważające wiadomości. Ponad 4000 zachorowań, cała Polska jest w tzw. żółtej strefie. Od soboty zakrywamy nosy i usta wszędzie – również na przestrzeni otwartej – na szczęście oprócz lasów i parków. Niepandemiczna nie zamierza powtórzyć sytuacji sprzed paru miesięcy, podczas której nie wychodząc z domu na własne życzenie opadła prawie zupełnie z sił. Wyjścia z domu będą. Nie dalekie, nie poza moją dzielnicę, ale spacery po parku i pobliskim lesie będą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mile widziane.