Wspomnień czar

sobota, 3 października 2020

Omija mnie dzisiaj niestety bardzo ważne wydarzenie rodzinne. No cóż. Obcy by nie zrozumiał, ale najbliżsi wiedzą i rozumieją. Dziś oficjalnie mocą dokumentu podpisanego w warszawskim Pałacu Ślubów rodzina powiększyła się o pewnego wspaniałego młodego człowieka. Mateńko, to ile nas już teraz tej rodziny jest – Zegarowskich, Bartlów i Daszkiewiczów? Oj, chyba jak się nas zbierze wszystkich do kupy to klan Kennedych wysiada.

Dzisiaj po raz drugi wychodzę z domu. Nie mam wyboru. Muszę pojechać parę przystanków dalej po żwirek dla Dudusia. Wiem. Mogłabym pójść do sklepu dla zwierząt na Alei Reymonta, ale tam musiałabym dojść i potem wracać taszcząc wprawdzie zakup w torbie na kółkach, ale przy moich jeszcze nadwerężonych siłach byłoby to trudne. Lżej mi jest wsiąść do tramwaju (niskopodłowego), podjechać tych parę przystanków i przejść przez ulicę wprost do Auchan. Maseczkę oczywiście zakładam, choć mam na ten temat swoje zdanie - odmienne od miłościwie nam panujących - no ale mus to mus. W drodze powrotnej siadam na pobliskiej ławeczce, oddycham głęboko, napawam oczy kolorami ulicy. Jeszcze tylko podstawowe zakupy w naszym osiedlowym sklepiku. Nie mam jeszcze siły iść do banku, płacę więc kartą. Nie robiłam tego przez wiele lat i czuję się z tym bardzo niekomfortowo, no ale trzeba. Jeszcze pokasłuję, ale płuca już nie bolą. Jak dobrze jest zdrowieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane.