Nawet mi się nie chce o dzisiejszym dniu pisać. W sytuacjach
odmiennych ujawniają się różne cechy charakteru. Godzina ok. 18.
Wracam do domu ze śródmieścia tramwajem linii 22. W tramwaju jadą
zaledwie 3 – 4 osoby. Siedzą w przedniej części pojazdu, tylna
jest pusta. Siadam w tylnej części. W ręku trzymam wachlarz, żeby
zakryć nim nos i usta jeżeli ktoś siądzie blisko. Na przystanku
Rondo Radosława wsiada kobieta – około 50. Spogląda na mnie.
- Gdzie pani ma maseczkę? - pyta tonem dyktatorskim.
- Nie mam. - odpowiadam spokojnie.
- To trzeba wysiąść.
Na szczęście siada w przedniej części pojazdu. Mnie jednak znów
ręce opadają. Chcę jej wykrzyczeć w twarz: DOEDUKUJ SIĘ BABO!!!
Milczę jednak. Niedzielny nastrój diabli wzięli. Rozporządzenie
Ministerstwa Zdrowia mam w tobie, mam jednak serdecznie dosyć
wyciągania go i pokazywania każdemu. Widzę, że będzie wysiada na
tym samym przystanku, co ja – Piaski (Bielany). Ogarnia mnie już
strach, że szykuje mi się kolejna konfrontacja, na którą
absolutnie nie mam ochoty. Wysiadamy. Baba wysiada środkowym
wyjściem, ja tylnym. Na przystanku stoję – czekając na zielone
światło – w przepisowej odległości od innych, a od niej to już
dwa razy tyle. Baba przechodzi na czerwonym świetle – na szczęście
w kierunku przeciwnym, niż mój. A mnie się po prostu płakać
chce.
Wchodzę do sklepu „Stokrotka”. Kupuję chleb i coś tam jeszcze,
już nie pamiętam dokładnie. Idę do domu, ale potrzebuję usiąść
na ławeczce pod domem by się jeszcze nacieszyć powietrzem.
Podchodzi sąsiadka – bardzo miła kobieta. Zawsze widz ją
uśmiechniętą, i nie jest to uśmiech przylepiony. Rozmawiamy
najpierw o rzeczach obojętnych, potem zaś rozmowa schodzi na temat
maseczek. Ona również jest zdania, że to gówno bardziej szkodzi
niż pomaga. Podchodzi druga sąsiadka. Żartujemy – tym razem z
mojego ubioru – leciutkiej seksownej spódnicy. Sąsiadka określa
ją mianem „chodź za mną” :) Nie myślimy o zachowywaniu
dystansu, choć nie obłapiamy się i nie całujemy. Jak to fajnie,
jak ludzie rozmawiają ze sobą tak po prostu, tak normalnie.