Od
południa dziś dzień zajęty. To i dobrze. Jadę do Hali Mirowskiej
po półprzyłbicę. W maseczce bowiem nie da się dłużej
wysiedzieć – powiedzmy, w autobusie czy tramwaju. Kupuję za 10
złotych. Okazuje się to takim samym gównem jak maseczka. No cóż,
przycinam sobie przyłbicę, której nie powinnam nosić jako
przyłbicę bo ogranicza pole widzenia. Piękny jest budynek Hali
Mirowskiej, taki stary. Przechodzę się po straganach. Kupuję dla
siebie praskę do ziemniaków, słoneczniki, sukienkę, a dla Dudusia
kocimiętkę. Sukienka – jakby dla mnie szyta – pasuje idealnie.
Wracam do domu. Duduś od razu dostaje szału, usiłuje dobrać się
do mojego „mercedesa”, w którym mam kocimiętkę. Łapię trochę
oddechu, wskakuję w nową sukienkę i ruszam po swoją tygodniową
porcję prawdziwego mleka. Będzie znów serek, który ja tak lubię.
Obiad dziś papusiam w swojej ulubionej pizzerii. Tam też już mnie
znają i wiedzą, co mi podać :) Jak zwykle – biorę ze sobą
książkę do czytania. Cały czas jest to „Prawiek” Olgi
Tokarczuk. Czytam to długo z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że
w tym codziennym zabieganiu związanym również z problemami
zdrowotnymi, a zatem z wizytami u lekarzy – mniej jest czasu na
czytanie. Drugi powód – że książka jest napisana tak cudnym
językiem, że do wielu fragmentów wracam po kilka razy. A jeszcze
jak chce się przyjaciół odwiedzić… jak dobrze, że są tak
blisko.
Popapusiawszy
i nacieszywszy serce zapadającym pięknym wieczorem wracam do
siebie. Przysiadam pod domem na ławeczce. Lubię tak sobie przysiąść
i popatrzeć na swój balkon oświetlony kolorowymi lampionami, mieć
świadomość, że tam w środku czeka na mnie malutkie serduszko
mojego kociny. Spokój tej chwili zakłóca jednak grupka młodych
ludzi siedząca na sąsiedniej ławce i stojąca przy nich kobieta
obmawiająca inną kobietę używając bardzo soczystych…
przerywników w zdaniu. Nic tu po mnie. Idę do domu.
Wychodzę
co jakiś czas na balkon. Dziś noc spadających perseidów.
Niestety, nie widzę ani jednego.
Juto
znów zajęty dzień. Dobrze, że to już czwartek.
Tęsknię
za Mamą, tęsknię za Saską Kępą. Niepotrzebna była ta
wyprowadzka tak daleko.
©
Copyright by Dorota B. Zegarowska 2020
©
Copyright by Dorota B. Zegarowska 2020