Wspomnień czar

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szpital. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szpital. Pokaż wszystkie posty

piątek, 4 września 2020

Dzień zaczyna się nerwowo.

Dzień zaczyna się nerwowo.
W ubiegłym roku miałam zabieg usunięcia zaćmy z jednego oka. Zabieg udał się znakomicie. 80 procent wzroku przywrócone. Termin na drugie oko miałam wyznaczony na wrzesień – tego roku. Zaczynam się niepokoić, że szpital coś do mnie nie dzwoni. To prywatny szpital w Legionowie, współpracujący z NFZ. Dzwonię w końcu do nich. Nie mają mnie w komputerze na wrzesień. Okazuje się, że w ubiegłym roku przyspieszali terminy zabiegów, a ponieważ ja nie odpowiedziałam – mnie wykreślili w ogóle. Jedyna rzecz jaką mogę zrobić to zdobyć kolejne skierowanie do szpitala. Weź człowieku szukaj teraz okulisty. Konsultacja w tym szpitalu kosztuje 150 złotych. No trudno, zapłacę. Wizytę mam wyznaczoną na 08 września. Patrzę na moje saldo w banku. W porządku, może być. Jutro podejmę pieniądze, bo dzisiaj już w tych nerwach nie mam siły. Idę na obiad do pani Krystyny na Płatniczą. Po drodze słyszę, jak ktoś mnie woła po imieniu. To Małgosia :) Przekapitalna dziewczyna :) Rozmawiamy chwilkę. 15 września jest w ratuszu jakieś spotkanie klubu seniora, Gosia mnie tam ciągnie. Posilam się pyszną jarzynowa i pyzami z mięsem, plus multum surówki. Wracam do domu. Po drodze wstępuję do sklepu charytatywnego na Żeromskiego. Kupuję 6 kryształopodobnych spodeczków i takąż salaterkę. Firma przewozowa Achilles Gdańsk przeprowadzając mnie do Warszawy wytłukła mi część moich rzeczy. Czuję się, jakby zniknęła część mnie, część mojej historii. No cóż, zaczynam nową. Dwa lata temu wracając do Warszawy rozpoczęłam nowe życie, zatem i nową historię zacząć też można. I po raz wtóry Bogu dziękuj za to, że jestem znów blisko przyjaciół, za to, że są Adameczkowie, jest Monika, jest Remek, że jest Hania. Nawet jeżeli codziennie się nie kontaktujemy, to są. Wydziergałam już pierwszą szachownicę mojej serwety. Ok, jest trochę wybrzuszeń, ale już oko cieszą bardzo żywe kolory. Ważne jest, żeby sobie choć trochę radości sprawić. Jeżeli to oznacza, że jest we mnie dziecko – to i tym lepiej. Gorzej, jak to dziecko w nas znika.

W dalszym ciągu robię przepierkę swoich rzeczy. Jak dobrze, że nie mam tego problemu, że nie mam w co się ubrać :) Przeglądam swoje papiery, dokumenty. Oj, nazbierało się tych dupereli przez te dwa i pół roku. 6 grudnia miną trzy lata, jak tu jestem :) 

© Copyright by Dorota B. Zegarowska 2020