Dzwonię do rodziny. Składamy sobie życzenia. Brat z żoną są sami u siebie. W ich miejscowości pojawił się ten koronowany włóczykij. Moje dwie bratanice też są każda u siebie. Jesteśmy niby oddzielnie, a jednak razem. Siadam do śniadania na swoim zalanym słońcem maleńkim balkonie o wymiarach 1m x 1 m w otoczeniu moich bratków, peonii, wschodzącej maciejki, w towarzystwie kotka Dudusia usiłującego wyegzekwować kawałek szyneczki. Przepełnia mnie błogi spokój. Zatapiam się w lekturze książki Olgi Tokarczuk.
Z
Watykanu błogosławi nam Papież. Płaczę. Jego słowa tak głęboko
zapadają mi w serce. Tak bardzo chcę w tej chwili tulić do siebie
moją Matkę.