Wspomnień czar

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kwarantanna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kwarantanna. Pokaż wszystkie posty

środa, 22 kwietnia 2020

Parki i cmentarze już otwarte. Dziś u mojej Mateńki na Powązkach


Parki i cmentarze już otwarte. Dziś u mojej Mateńki na Powązkach. Jak dobrze pobyć przy Niej trochę choćby w ten sposób, poczuć Jej bliskość. Jak dobrze porozmawiać z Nią, opowiedzieć co tu się dzieje i jak sobie radzimy. Jak dobrze powiedzieć Jej, co się dzieje u przyjaciół, u sąsiadów z Rzymskiej, jak Ją cudnie ludzie wspominają, jak bardzo za Nią tęsknię. Sztuczny kwiat, który przed trzema laty przyjaciel – biedny chłopak – położył Jej kiedy ja byłam daleko - cały czas jest.
Nie da się odbyć krótkiej wizyty w tym miejscu. Tu coś ciągnie do miejsc, które się zna, do ulubionych grobów. Tu za każdym razem odkrywam nowe zakątki. W sąsiedniej kwaterze są groby legionistów - obrońców Lwowa. Wracając zatrzymuję się przy grobie mec. Siły-Nowickiego. Zawsze się wzruszam w tym miejscu. Byłam na spotkaniu z Nim w Nowym Jorku w Instytucie Józefa Piłsudskiego. Idę dalej. Mijam grób Violetty Villas. Dochodzę do grobu Krzysztofa Kolbergera. Jakże lubiłam jego recytacje. Obok leży Janusz Zakrzeński. Dla mnie to niezapomniany Korczyński z „Nad Niemnem”. Po co on wszedł do tego samolotu do Smoleńska!!!
Tu się za każdym razem spędza kilka godzin. Przydadzą się tenisówki.

 



Grób Edwarda Dziewońskiego



Grób zakonu Pijarów



Grób Barbary Bobrowskiej - przedwojennej śpiewaczki operetkowej


Grób córki Romualda Traugutta - Alojzy Trauguttówny. Nazwiska osób, które zostały stracone z Romualdem Trauguttem.

Grób córki Romualda Traugutta - Alojzy Trauguttówny


Grób dziewczyny z Powstania Warszawskiego

Grób Krzysztofa Kolbergera i Janusza Zakrzeńskiego

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Grób mec. Siły Nowickiego - obrońcy KORu

Grób Violetty Villas

wtorek, 21 kwietnia 2020

Cudny wieczór na balkonie.

Siedzę na moim balkoniku. Jest cudny wieczór. Pode mną światła miasta szykującego się do wieczornego odpoczynku. Delektuję się pyszną herbatą. Zwyczajną. Liptonem. Czasem potrzeba takich zwyczajnych rzeczy. Jest tak spokojnie. Nie ma tu koronawirusa. Jest tylko ten balkon, ten wieczór, ta herbata, mój kiciuś i ja, i Andre Rieu ze swoimi walcami. To mój raj i nic mi więcej w tej chwili nie potrzeba.

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Zgłupieć można przy tej zmianie przepisów.

Zgłupieć można przy tej zmianie przepisów. Dotychczas w autobusach i tramwajach można było zajmować co drugie miejsce siedzące. Dzisiaj w autobusach widnieją tylko napisy ile osób ma prawo przebywać w środku, i przeważnie to jest albo 15 osób albo 14. Nic nie napisano o zachowaniu odległości, ale wydaje mi się to logiczne, że odległość ma być zachowana. Wsiadam do autobusu. Jestem pierwszą pasażerką. Stopniowo wsiadają kolejni pasażerowie. Zachowują bezpieczną odległość. Po jakimś czasie wsiada mężczyzna w moim wieku, sadowi się tuż przede mną. Proszę go , żeby się przesiadł. Czyni to bez problemu. Po paru minutach wchodzi inny mężczyzna. Siada tuż za mną. Inne miejsca są wolne. Proszę o zmianę miejsca - zero reakcji. Proszę ponownie, i tym razem słyszę na siebie parę słów nie wulgarnych, ale niekoniecznie grzecznych. Nie pozostaje mi nic innego jak wstać i przejść na tył autobusu gdzie jeszcze można było swobodnie stać. Jestem jednak o wiele starsza od niego. Czy ludzie naprawdę mają tak innych w "poważaniu"? A może to ja czegoś tu nie wiem. Po powrocie do domu dzwonię do Straży Miejskiej. Dowiaduję się, że absolutnie obowiązuje rygor zachowania odpowiedniej odległości, i że następnym razem powinnam poprosić kierowcę o reakcję. I tak zrobię.

piątek, 17 kwietnia 2020

czwartek, 16 kwietnia 2020

Czytam poezje.

To przymusowe zostawanie w domu różnie na mnie wpływa. Bywają dni trudne, bywają i te lepsze. Może to wszystko zależy i od pogody? Dziś akurat słoneczko przyświeca, słucham dużo poezji czytanej przez naszych polskich aktorów. I to mnie zainspirowało. Pomyślałam zatem, że i ja czegoś takiego spróbuję. Zaczynam od wierszy Józefa Tetmajera. Tak, Józefa. Wiersze pt. „Matka”, „Na stawie”, „Żebrak”. Nie są to może arcydzieła, ale tak pięknie przenoszą do trochę innego świata. Wiem. Robię to bardzo nieudolnie. Ale chyba lepsze jest to, niż ograniczanie się do narzekania. Dzień na narzekanie miałam wczoraj, dzisiaj mu mówię „idź precz”. 


 

niedziela, 12 kwietnia 2020

Wielkanoc 2020

Wielkanoc.

Dzwonię do rodziny. Składamy sobie życzenia. Brat z żoną są sami u siebie. W ich miejscowości pojawił się ten koronowany włóczykij. Moje dwie bratanice też są każda u siebie. Jesteśmy niby oddzielnie, a jednak razem. Siadam do śniadania na swoim zalanym słońcem maleńkim balkonie o wymiarach 1m x 1 m w otoczeniu moich bratków, peonii, wschodzącej maciejki, w towarzystwie kotka Dudusia usiłującego wyegzekwować kawałek szyneczki. Przepełnia mnie błogi spokój. Zatapiam się w lekturze książki Olgi Tokarczuk.
Z Watykanu błogosławi nam Papież. Płaczę. Jego słowa tak głęboko zapadają mi w serce. Tak bardzo chcę w tej chwili tulić do siebie moją Matkę. 
 

 

sobota, 11 kwietnia 2020

Wielka Sobota 2020


Święconka poświęcona pracą moich rąk i wodą przywiezioną z Gierzwałdu - już na stoliczku. Mój kolorowy koszyczek zrobiony przeze mnie na szydełku tak radośnie – pomimo wszystko – prezentuje się na moim maleńkim balkoniku. Tu bowiem spożyję jutro śniadanie. 
 

piątek, 10 kwietnia 2020

Wielki Piątek 2020

Jest Wielki Piątek. Czasem pewne rzeczy muszą być odebrane by je móc dostrzec i docenić. Barwię jajka tak, jak to robiła moja babcia, moja mama – w łupinach cebuli. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła to robić inaczej. Mamo. Spójrz znad swojej chmurki. Zobacz, wkładam do koszyczka wszystko to, co zawsze Ty wkładałaś: jajka (w tym jedno trochę obrane), kawałek kiełbasy, kromkę chleba, kawałek babki, sól i pieprz, i oczywiście baranka cukrowego. Tato. Przyjdź i ty znad swojego obłoczka. Bądźcie ze mną oboje, tak jak dawno temu we Wrocławiu, kiedy jeszcze byliście razem.

środa, 8 kwietnia 2020

Jak dobrze jest spojrzeć przez okno, kiedy wstaje ranek, zobaczyć piękne niebo, drzewa kołyszące się na wietrze.

Jak dobrze jest spojrzeć przez okno, kiedy wstaje ranek, zobaczyć piękne niebo, drzewa kołyszące się na wietrze. Cichutko gra radyjko. Kocina przeciąga się, zaraz będzie się upominał o papu. Nie za parę minut. Tu i teraz. Zaczyna się nowy dzień.
Po południu oglądam konferencję prasową burmistrza Nowego Jorku. Jestem przerażona. Tam mieszkałam przez 23 lata, tam jadłam chleb, tam mam przyjaciół. Moje miasto umiera. Rozpacz. Co się dzieje z moimi koleżankami ze szkoły? Miej ich Panie w swojej opiece. 
 

wtorek, 7 kwietnia 2020

Sama obcinam sobie włosy.

Zakłady fryzjerskie pozamykane. Nie zrażam się tym. Mam dwie ręce. Umiem trzymać nożyczki. Jak wyjdzie, tak wyjdzie. Nie obchodzi mnie, co ludzie powiedzą. Strzygę się sama. Z przodu wygląda nawet znośnie. Tył nieważny. Grunt, że mi włosy nie leżą na szyi. Satysfakcja za to olbrzymia.

Staram się trzymać z daleka od tego koronowanego włóczykija

07 kwietnia 2020
Staram się trzymać z daleka od tego koronowanego włóczykija. Nie zawsze jednak mi się to udaje. Nienawidzę wizyt w banku, choćby najkrótszych. W niedzielę – 5 kwietnia - poszłam do bankomatu sprawdzić, czy nadeszła już moja emerytura. Nie sprawdzam stanu konta przez internet. Bankomat w środku nieczynny, a w tym na zewnątrz nie będę robiła żadnych transakcji, bo nie wiadomo, czy czegoś tam nie wmontowano. Wróciłam zatem w poniedziałek. Przed bankiem kolejka, niewielka. To zrozumiałe, bo w środku mogą przebywać tylko trzy osoby. Wchodzi się dopiero jak ochroniarz ze środka zapuka w okno i da znać, że można wejść. Przy wejściu ochroniarz spryskuje nam ręce płynem dezynfekującym. Kasjerki za szybą ochronną, a przed kasami rzędami ustawione krzesła, żeby się nie zbliżać na nieodpowiednią odległość. Bardzo dobrze wszystko zorganizowane. Kasjerka wypłaca mi moją emeryturę. Cała ta sytuacja jednak dokucza mi. Jestem silna, ale chwila słabości i mnie dopada. Zwykle po wyjściu z banku szłam sobie na kawę posiedzieć przy filiżance tego napoju, podelektować się jej smakiem, ciachem i atmosferą kawiarni, poczytać książkę. A tu nic z tego. Idę bez celu przed siebie – z maseczką na twarzy. Nieopodal soi przy swoim samochodzie młody człowiek. Pali papierosa. Mówię mu żartem, stojąc we właściwej odległości, że jeżeli go koronawirus nie zabije, to zrobi to papieros, a ja dopomogę. Mówię z uśmiechem. Młody człowiek uśmiech odwzajemnia. Zaczyna się naprawdę miła rozmowa. Młodzieniec jest kucharzem. Przy okazji dowiaduję się, że kopytka i kluski śląskie robię w sposób prawidłowy. Jak to przyjemnie, kiedy obcy ludzie mogą ze sobą normalnie rozmawiać nie bocząc się na siebie, nie omijając się z zimną obojętnością. Rozmowa dobiega końca, gdyż młody człowiek musi ruszać. Ruszam i ja. Nigdzie prawie żywej duszy, tylko gdzieniegdzie idzie ktoś z psem. Przede mną ukazuje się piękna droga wśród drzew obsypanych już cudnym kwieciem obdarzających nas nieziemskim wręcz zapachem. Idę dalej ciesząc oczy tym widokiem. Dochodzę do głównej ulicy. Mijam tak dobrze znaną mi pasmanterię. Jest otwarta. Pani obsługuje przez okienko. Podchodzę. Kupuję dwie duże szpulki nici. Szykuje mi się bowiem ciut szycia. Przy okazji zamieniam z właścicielką kilka słów. To jeszcze jedna przyjazna dusza. Jak dobrze, że jest. Utwierdzam się w przekonaniu, że nie będę nic kupowała w zimnych i nieprzyjaznych hurtowniach. Trzeba wspierać swoich, zwłaszcza w ten czas, po nim zresztą też. Zawsze. Idę dalej. Kupuję u lokalnego sprzedawcy wierzbę mandżurską. Niech będzie świątecznie.
Te święta będą dla mnie inne, ale bynajmniej nie smutne. Będę w domu sama, ale nie samotna. Ustawię sobie składany stoliczek na swoim balkonie-mównicy. Pojawią się na nim tradycyjne polskie dania i produkty. Będzie żurek, będzie biała kiełbasa, będzie zrobiony przeze mnie koszyk z włóczki. No i będą oczywiście jajka barwione tak, jak to robiła moja mama – w łupinach cebuli. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła to robić inaczej. Na stoliku zaś staną zdjęcia moich ukochanych zmarłych: moich Rodziców, moich dwóch babć. Z rodziną złożymy sobie życzenia przez Skype. Duduś – mój kiciuś - będzie ocierał się o nogi albo nawet starał się dostać na kolana usiłując wymusić o jakiś kęsek. Dostanie, kocinka, dostanie.