Do snu mnie dzisiaj ukołysało RMF classic Warszawa i cudna muzyka
filmowa, jakże spokojna i tak bardzo potrzebna w tym zwariowanym
okresie, w którym pajace kręcą nami jak szewc butem. Dzień
spokojny. Nawet radio nie bombarduje dziś Jednak to, co oni z nami
wyprawiają. Te zmiany decyzji… Zgłupieć można. Łażą już po
naszej okolicy sprawdzać, czy klienci mają maseczkami zakryte
twarze. No trudno, wyciągnęłam swoją. Nie będę narażała
właścicieli sklepów. Ci ludzie mnie znają, wiedzą co kupuję,
zasługują na szacunek. Późnym popołudniem wychodzę do Żabki po
piwko i po coś słodkiego. Przy kasie jakiś gościu w wieku ok
65-70 wykłóca się z właścicielem o dwa złote. Klienci z
maseczkami na twarzach czekają w kolejce, jest gorąco, ja prawie
padam. Ktoś tam nie wytrzymuje, zwraca gościowi uwagę. Ten
odpowiada zniecierpliwionym tonem, że musi załatwić swoją sprawę.
Podchodzę do niego, zwracam mu uwagę na fakt, że tu ludzie stoją
już w kolejce, że gotowi omdleć. Stojąca przy nim kobieta –
żona albo córka – mówi „Ja już z tobą nie wytrzymuję, mam
tego dość” Gościu w końcu wychodzi. Płacę za swoje zakupy,
wracam do siebie Siadam pod domem na ławeczce. Dołącza sąsiadka,
zaczyna się miła rozmowa. W domu spokojnie, radyjko gra, kiciuś
szaleje.
Może następny weekend będzie wolniejszy od zatrważających
wieści, od myśli o ewentualnym powtórnym zamordyzmie. Ja tego
trzymania nas za mordy się boję.
A tak - dla odprężenia - tu papeteria, jaką w 2016 roku tęskniąc bardzo za Warszawą, za Saską Kępą, za sąsiadami - napisałam do nich tradycyjny list na zrobionej przez siebie papeterii przedstawiającej morski widok żaglówki kołyszącej się na falach.
A tak - dla odprężenia - tu papeteria, jaką w 2016 roku tęskniąc bardzo za Warszawą, za Saską Kępą, za sąsiadami - napisałam do nich tradycyjny list na zrobionej przez siebie papeterii przedstawiającej morski widok żaglówki kołyszącej się na falach.