Wspomnień czar

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mama. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mama. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 20 września 2020

No, i chyba Mateńka do mnie sfrunęła. Dziś gorączka opadła, ciśnienie też. Mniej leżę, trochę się krzątam po mieszkaniu. Wychodzę jeszcze do restauracyjki, posilam się. Po jedzeniu postanawiam zrobić sobie mały spacer. Oj, jest ciężko. Szybko się męczę, przystaję, nawet przysiadam na ławeczce pod wiatą. No cóż, sądząc z fury leków jaką dostałam to infekcja jest niemała. No, ale dobrze, że to nie covid. Wracam do domu, kładę się. Duduś cały czas przy mnie – ma w nosie dystans społeczny. Opiekuje się kocina jak tylko umie :)


 

sobota, 19 września 2020

Wspomnienie o Mamie

Samopoczucie takie sobie. Wychodzę do azjatyckiej restauracyjki gdyż nie mam jeszcze siły stać przy garach. Posilam się schabowym i dużą ilością surówki.

Przypomina mi się pewne zdarzenie sprzed lat. Jest rok dwa tysiące któryś. Za parę dni jest Wigilia Bożego Narodzenia. Przylatuje z Nowego Jorku moja Mama. W przeddzień Jej przylotu dopada mnie choróbsko. Temperatura 39 stopni. Wiadomo już, że na lotnisko nie pojadę. Dzwonię do najbliższej przyjaciółki mojej Mamy z prośbą, żeby spotkała ją na lotnisku. Nie może. Na drugi dzień dzwonię na lotnisko, podaję nazwisko Mamy, nazwę linii i numer rejsu, proszę, żeby zawiadomiono Mamę, że nie przyjadę. Mijają dwie godziny, ja stoję w kuchni gotując sobie wodę na herbatę. Spoglądam przez okno na ulicę – o mój Boże! Podjeżdża taksówka, zatrzymuje się tuż przed domem. MAMAAAA!!!! Widzę, jak wychodzi z taksówki, widzę Jej kochaną siwą głowę! Boże, jaki to cudny widok! Witamy się. Mama każe się kłaść, przygotowuje śniadanie. Tak sobie myślę – niechby dziś sfrunęła do mnie z wysokiego nieba.

poniedziałek, 22 czerwca 2020

Rozsadzam miętę. Zaczęła już przerastać swoją dotychczasową doniczkę i marnieć. Wsadzam ją do dwóch doniczek. Cały dom pachnie. Wystawiam ją na balkon. Nich się hartuje. Zauważam przy okazji, że nasiona żyworódki wsadzone parę dni temu do ziemi zaczynają wschodzić. Pobrałam je z listków starej roślinki, która po prostu mi zmarniała. Pobiorę ich więcej, może ludziom oddam. Wczoraj umieściłam na facebooku informację, że mam do oddania trzy sadzonki wierzby mandżurskiej, te, które kupiłam na Wielkanoc. Nie da mi się utrzymać ich w domu, gdyż będą potrzebowały większych doniczek. Poszły w dobre ręce. Zamieszkają na podwórku przed blokiem pod oknem ich nowej właścicielki.
Przez kilka dni burze, deszcz, deszcz, burze. Nijak wyjść z domu, a chce się pójść do matki na cmentarz, do przyjaciół. A tu tylko wyjście do sklepu i szybko do domu. Nastrój mój dzisiaj do niczego. Przez większość dnia leje jak z cebra. Wspominam moją mamę. Wspominam pewien dzień sprzed wielu lat – na dzień przed Wigilią Bożego narodzenia. Lał deszcz. Wracałam z miasta. Zbliżając się do domu spotkałam moją mamę. Szła śpiesznym krokiem w tych strugach deszczu trochę pochylona. Zatrzymałam ją.
- Mamusiu, chodźmy do domu.
- Nie, ja się śpieszę. Coś zapomniałam w sklepie.
- Mamo, to pójdziemy później, wracajmy teraz.
- Nie, później nie pójdziemy, bo już tego nie będzie.
- To pójdę z tobą.
- Nie. Wracaj do domu. Pójdę sama - powiedziała to bardzo stanowczym tonem. Nie było dyskusji.
Wróciła do domu po kilkunastu minutach. Potem się okazało, że robiąc zakupy w Rossmannie zobaczyła perfumy, które jej się podobały. Chciała je kupić, ale zabrakło jej pieniędzy. Te perfumy to był prezent dla mnie. To była ostatnia z Nią Wigilia. Nie wiem, czy te dzisiejsze strugi deszczu, czy te pierdoły, którymi nas nasze władze teraz karmią – tak wpłynęły na mój nastrój.
Przestaje trochę padać. Idę zatem do naszej osiedlowej sieciówki po najpotrzebniejsze rzeczy. Biorę herbatę, trochę wędliny, pięć bułek poznańskich i ciasto do herbaty. Podchodzę do kasy. Płacę, ale rachunek wydaje mi się ciut wysoki. Usuwam się trochę na bok, żeby nie wstrzymywać stojącego za mną klienta, ale od kasy nie odchodzę. Sprawdzam rachunek. Kasjerka zaczyna mnie popędzać – żebym odeszła od kasy. Opowiadam jej, żeby mnie nie popędzała, że ja mam prawo sprawdzić wysokość rachunku. Odpowiada, że musi się zgadzać. Odpowiadam jej, że musi czy nie musi – ja mam prawo sprawdzić a ona nie ma prawa mnie popędzać. No tak, rachunek się zgadza.