Wspomnień czar

niedziela, 12 lipca 2020

Bolesne skurcze łapią w nodze z samego rana, dopiero kiedy parę minut pomoczyłam w bardzo ciepłej wodzie – przeszło. Staram się jednak żyć normalnie w tym nienormalnym czasie. Pora na śniadanie. Wczoraj zakwaszone przez siebie mleko z tych, co krowę widziało – zlałam do gazy, i dzisiaj mam pyszny twarożek. Produktem ubocznym jest pyszna i zdrowa serwatka, której porcyjkę malutką Duduś wsunął tak, że echo się niosło po domu, trzęsły się jemu uszka i jeszcze miseczkę wylizał do czysta.
Czas wyjść z domu. Jadę najpierw na cmentarz do Mamy. Była ponownie nawałnica, i znów się boję o ten skraweczek maleńki. Przy cmentarzu łapią mnie niewielkie wprawdzie ale zawroty głowy. Zastanawiam się, czy nie wrócić do domu. Ale nie, nie mogę. Muszę zobaczyć, czy wszystko jest w porządku. Dochodzę do IV bramy. Przy stoisku ze zniczami i kwiatami oprócz tradycyjnych i jakże już moim zdaniem oklepanych wianuszków są zwyczajne polne kwiaty. Mama tak bardzo polne właśnie lubiła. Te akurat są prześliczne, takie kolorowe. Kupuję dwa bukiety. Jeden dla Mamy, drugi do domu. Zawroty głowy nie ustępują. Widzę jednak ludzi, więc czuję się w miarę bezpieczna. Mam poza tym na wewnętrznej stronie klapy mojej torebki przyklejoną kartkę ze swoim imieniem i nazwiskiem i numerami telefonów do mojej rodziny. Ponownie dociera do mnie, że już mnie dopadają dolegliwości związane z wiekiem, a tyle się jeszcze chce robić, doświadczyć, zobaczyć, przeżyć. Stawiam Mamie bukiet.
W drodze powrotnej wstępuję do kafejki. Może kawa mnie trochę wzmocni. Urocza obsługa. Nie taka zimnogrzeczna, a szalenie miła, rozluźniona. Kawa rzeczywiście mnie wzmacnia. Robię zdjęcie tej kafejki, chodzi mi o układ stolików do poćwiczenia ręki w rysunku kiedy nadejdą długie zimowe wieczory. Siedzący nieopodal pan pyta czy chcę, żeby on mi zrobił zdjęcie. Ja uprzejmie dziękuję. Parę jeszcze tylko zamieniamy zdań, że to do rysunku i ew. do pamiętnika pandemicznego (na stoliku jest tabliczka z napisem „Zdezynfekowano”). Wychodzę z kafejki. W tramwaju nagle dociera do mnie, że kiedy rozdawali rozum, ja stałam chyba na samym końcu kolejki. Panu – wiek 60+ nic nie brakowało. Chyba powinnam zacząć leczyć głupotę :)
Obowiązek obywatelski na koniec spełniony. Głos oddany – na Rafała Trzaskowskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane.