Wspomnień czar

niedziela, 19 lipca 2020

Kolejny dzień z mojego niepandemicznego życia w pandemii. Pan Bozia znów mi pokazał, co myśli o moich planach. Wybierałam się dzisiaj do Domu Spotkań z Historią, a on – chodniki zaczął podgrzewać. Żar z nieba. Na ostatnich nogach dochodzę do przystanku autobusu 116. Zmieniam jednak zdanie. W Domu Spotkań z Historią nie ma klimatyzacji. Zastanawiam się, czy nie pojechać do przyjaciół na Saską Kępę. I tu Pan Bozia znów ingeruje zsyłając mi zawrót głowy taki, że muszę się oprzeć. Do domu mam parę kroków. Po krótkim odpoczynku ruszam. W domu wstawiam do dzbanuszka zebrane po drodze kwiaty.
Radiowa Jedynka znów bombarduje ilością zachorowań, zgonów, ozdrowień, znów każą odkażać telefony, nie kłaść ich na stole, a na dodatek zapowiadają rozmowę z Naczelnym Pajacem. Przełączam stacje na RFM Classic. Nastawię z powrotem Jedynkę na czas nocnej audycji Kazimierza Kowalskiego.
Dzisiejszy obiad – skromny, prosty a pożywny: kluchy, schaboszczak i serwatka. Schaboszczak zamarynowany wczoraj w szczypcie soli i w ziołach prowansalskich pokrojony dziś na kawałki, obsmażony, do tego dodane ugotowane kluchy, jajko i wszystko razem dosmażone. Otwieram słoiczek zakiszonej przez siebie parę tygodni temu boćwiny. Pierwszy raz kisiłam boćwinę. Nie chwaląc się – wyszła znakomicie.
Zabieram się za dalszy etap mojego rysunku z kwiatami w dzbanuszku. Jeszcze daleko do końca. Wieczór zapada piękny. Duduś znów obrażony. Że wczoraj – to rozumiem, bo dostał ścierką po ogonie. Ale za co dzisiaj?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane.