Wspomnień czar

piątek, 29 maja 2020


Po otrzymaniu wczoraj wiadomości tu na fejsie, że w szpitalu, którego dwóch poradni jestem pacjentką wykryto ognisko koronawirusa dziś dzwonię do szpitala. W poradni neurologicznej dowiaduję się, że cały czas coś jest wykrywane. Poradnia ta jednak znajduje się w oddzielnym skrzydle, do którego nie ma wejścia bezpośrednio ze szpitala a można wejść tylko oddzielnym wejściem z zewnątrz, zatem jest bezpiecznie i mogę śmiało na umówioną wizytę przyjść. Tak więc moja wizyta jest aktualna. Dzwonię potem do poradni laryngologicznej należącej również do tego szpitala. Tu mam wyznaczoną na 8 czerwca teleporadę. Spokojnie. Byłam już tu parę miesięcy temu, lekarz skierował mnie na badania neurologiczne. Zatem ta teleporada będzie dotyczyła tylko wyników mojego badania u neurologa. W razie potrzeby lekarz wyznaczy mi wizytę osobistą.
Nie poddaję się tym niezbyt ciekawym wiadomościom. Wychodzę na balkon zobaczyć, jak się ma moja mięta po przeniesieniu jej w inne miejsce. Ma się doskonale. Ale z dwóch szczepek geranium mam już tylko jedną. Jest silny wiatr, zatem pewnie jedną wywiało. Tę, która pozostała przenoszę w bezpieczniejsze miejsce.
Posiliwszy się skromnym obiadkiem wyruszam z domu. Pogoda jest tak piękna choć wietrzna. Ruszam w kierunku RODOS na Bemowie (Rodzinne Ogrody Działkowe Ogrodzone Siatką :) ). Mój Boże, ile tu poziomek, ile krzaków malin. Nic, tylko od czerwca przychodzić z koszykiem albo wiaderkiem. Jakie piękne polne kwiaty! Chce się narwać bukiet, ale nie robię tego. Przecież one też czują, w wazonie na pewno w jakiś sposób będą tęskniły do swojego środowiska. Pozostawiam je więc tam, gdzie rosną. Tam im jest najlepiej.
Idę dalej. Kieruję się ku Lotnisku Bemowo. Chcę popatrzeć na kołyszące się w powietrzu szybowce. Mijam niewielki nasyp. Obok niego stoi brzozowy krzyż. Czytam napis na przybitej do niego tabliczce informujący, że 6 czerwca 1940 roku na terenie Szwedzkich Gór oddział SS rozstrzelał 96 Polaków. Dowiaduję się od przypadkowego przechodnia, że ten nasyp jest właśnie pozostałością „Szwedzkich Górach” - ziemnych umocnieniach z czasów wojen polsko-szwedzkich. W tym właśnie miejscu, gdzie teraz jest Lotnisko Bemowo – miała miejsce ta straszna egzekucja. Idę dalej ku płycie lotniska. Niestety, nie ma ani jednego szybowca. No tak, zapomniałam, że nie latają kiedy wieje wiatr.
Wracając do domu posilam się w lokalnej maleńkiej kafejce pyszną lemoniadą i eklereczką. Wiem. ciacho tuczy. Dbam o to, żeby cukiernicy nie stracili pracy. Po raz kolejny uświadamiam sobie, że osiągnęłam już stan, o którym marzyłam od dawna, w którym nic już nie chcę zmieniać. Mam swoje miejsce na ziemi, mam blisko przyjaciół, mam kochającą i kochaną rodzinę, otaczają mnie ludzie życzliwi – zwłaszcza teraz. Tak bardzo chce się żyć.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane.