Postanawiam
wypróbować dzisiaj przepis z internetu na zakiszenie buraczków i
boćwiny. Zajmuje mi sporo czasu przebranie listków i oddzielenie
świeżych od zwiędłych. Nie wiem jak mi to wyjdzie. Skończywszy
tę pracę sadzę ananasa do doniczki – część liściastą
oczywiście. Też nie wiem, czy się przyjmie. Pamiętam ogromne pole
ananasów na Hawajach. Mijaliśmy je jadąc samochodem po
autostradzie. Jechaliśmy do Centrum Kultury Polinezyjskiej.
Kupiliśmy od razu kilka. Ech, piękne to były dwa tygodnie.
Po
posadzeniu ananasa wypad do szewca, gdyż podbicie obcasa zaczyna mi
się odklejać. Niestety, mój szewc zamknięty z powodu
koronawirusa. Nic to, polecono mi innego, do którego podjadę jutro.
Jest trochę dalej i w tamtej okolicy jeszcze nie byłam, ale
potraktuję to jako możliwość poznania dalszych zakątków mojej
dzielnicy. To też jest aktywność. Planowałam dziś jeszcze pójść
na moje ukochane Lotnisko Bemowo, ale niestety - poczułam się
trochę zmęczona. Być może, że to pogoda to sprawiła i opadające
ciśnienie, być też może, że przez bycie posłuszną zaleceniom z
mediów żeby nie wychodzić z domu - sama to sobie załatwiłam na
własne żądanie. No cóż, uczymy się na błędach. Lotnisko
Bemowo nie ucieknie, a ja na dzisiaj już szykuję sobie herbatkę,
książkę do czytania w moim ukochanym bujanym fotelu - i relaks
pełną parą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mile widziane.