Wspomnień czar

piątek, 22 maja 2020

Powoli życie wraca. I dobrze, bo i ja i moi przyjaciele mamy serdecznie dość tej izolacji. Siedzę na balkonie. Słońce ogrzewa mi twarz. Aeroklub Warszawski już wznowił działalność. Jakże mi brakowało widoku smukłych sylwetek szybowców tak majestatycznie kołyszących się nad moim domem. Dostrzegam jednego w oddali. Wstaję z krzesła, idę szybko po aparat. Wracam. Szybowiec zniknął.
Mam do piklowania kupione wczoraj na targu buraczki i botwinę. Botwina doskonała, żaden listek nie zwiądł. Spokojnie, ciesząc się słońcem, otaczającymi mnie kwiatami obieram buraczki, kroję botwinę, układam w słoikach przesypując przyprawami, zalewam wodą z solą. Robię zdjęcie telefonem, posyłam przyjaciółce z lat szkolnych. Niech choćby w ten sposób dzielimy ze sobą chwile. Rozmawiamy przez komórkę. Rozmowa z drugą przyjaciółką. Dowiaduję się, że wyprowadza się. Wraca do siebie do Łodzi. No i jak my teraz będziemy celebrować nasze urodziny? Robi się smutno.
A szybowca cały czas nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane.