Wspomnień czar

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arkadia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arkadia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 lipca 2020

Dziś będzie ciut pandemicznie, ale to później. Urządzam sobie dzień nie-gotowania. Należy mi się raz na jakiś czas po prostu zjeść poza domem. Kieruję się zatem do Centrum Handlowego Arkadia. Tam bowiem są sklepy, które zamierzam odwiedzić, i tam też w kilkunastu punktach można zjeść całkiem niezły i nie pustoszący kieszeni obiadek. Podchodzę do punktu Northern Fish. Biorę mintaja z ziemniaczkami i jakąś surówką. Podchodzę do kasy, za którą stoi młody chłopak. Rachunek wynosi 31 zł 10 gr. Podaję stówę. Kasjer mówi, że nie ma wydać. No, zaskakuje mnie conieco taka sytuacja w takim miejscu. Odpowiadam, że to nie jest moja sprawa, niech mu ktoś z kierownictwa rozmieni pieniądze tak, żeby miał z czego wydawać. Chłopak odpowiada mi „To pani powinna być przygotowana”. Proszę o kierownika. Podchodzi młoda osoba. Chłopak mówi do niej „Ta pani ma problem”. Zadaję młodej osobie pytanie  – nie krzycząc choć jednak ciut wzburzona – jakim prawem ten młody człowiek mówi mi, że nie może wydać reszty”. Pani kierownik odpowiada „Ale może spokojniej, proszę pani”. Jestem bardzo spokojna, choć krew już wrze. Powinnam w tym momencie zostawić to wszystko i iść gdzieś indziej, ale ten mintaj wygląda tak kusząco. Pani otwiera szafkę, rozmienia pieniądze, wydaje mi resztę. Posilam się. Mintaj pyszny, ale odzywa się we mnie mój zodiakalny koziorożec i nie odnoszę talerza. Niech sami sprzątają.
I teraz to pandemiczne. Idę do Leroy Merlin po środek do usuwania glonów z nagrobków. W całej Arkadii dziś nawaliła klimatyzacja, jestem więc ciut zmęczona. Szukam tego produktu. Nie znajduję. Zauważam pracownika, podchodzę więc do niego i pytam. Odpowiada mi, że jest tu i tu – czyli w miejscach, w których szukałam i nie znalazłam. Proszę, żeby poszedł ze mną.
- A maseczka gdzie? - pyta.
Odowiadam że nie noszę, gdyż jest rozporządzenie z 19 czerwca tego roku, że z noszenia maseczek zwolnione są osoby mające problemy z oddychaniem. Słyszę w odpowiedzi, że on mnie nie obsłuży w takim razie. Odpowiadam już bardzo głośno, że ja jako osoba nie młoda i mająca problem ze zdrowiem nie mam obowiązku nosić maseczki a on nie ma prawa odmówić mi obsłużenia mnie, bo w przeciwnym wypadku zażądam kierownika. Pracownik szybko zmienia zdanie. Prosi, żebym szła w odległości od niego dwa metry. W porządku, nie ma sprawy. Pokazuje mi półkę, na której stoi jeden tego typu produkt, i odchodzi. Nie mam jednak pewności, czy to produkt właściwy. Nie kupuję.
Idę do Media Markt popatrzeć na laptopy. Będę musiała wkrótce kupić nowy, bo mój się już zaczyna rozwalać. Laptopy są, owszem, i to w różnych cenach, a takich na moją kieszeń również. Tu pracownik nie pyta mnie o maseczkę. Laptopa dziś nie kupię, ale jest jedna rzecz, którą chciałam od dawna, a na którą nie mogłam sobie pozwolić z powodu innych – pilniejszych wydatków: radyjko z odtwarzaczem płyt CD. Nie zawsze bowiem kiedy chcę posłuchać ulubionej muzyki – chcę mieć włączony laptop. Kupuję takowe. W Empiku kupuję płytę Jaromira Nohavicy. I tu następuje całkowite zaskoczenie – jak najbardziej pozytywne. Stoję w kolejce do kasy. Kolejka posuwa się bardzo wolno. Kilkanaście osób stoi przede mną. Za mną stoi chłopiec – może 10-letni, może ciut starszy. Chce na chwilę odejść z kolejki. Zwraca się do stojącej za nim pani z pytaniem „Czy mogłaby pani przypilnować mi miejsca, ja za chwilę wrócę”. Pani oczywiście się zgadza. Jesteśmy obie zaskoczone, że tak młoda osoba potrafi w tak grzeczny sposób o coś poprosić. Chłopak za parę minut wraca. Stając na swoim miejscu zwraca się do kobiety: „Dziękuję pani”. No tym razem wbija mnie w ziemię. Zwracam się z uśmiechem do chłopca: „Proszę cię, nie zmieniaj się”. Po takich moich dwóch doświadczeniach dzisiaj to miód na serce. Kupuję jeszcze w sklepie Body Shop małe conieco do ciałka ku uciesze zmysłu węchu.
Kieruję się do tramwaju, ale niestety muszę usiąść. Drętwieje mi lewa noga, z trudem idę. Po parunastu minutach już jest ok.
Odstawione wczoraj na zsiadłe mleko pięknie się ścięło. Przelewam je do słoika, a bańka nawet po umyciu pachnie tak cudownie. Od jutra natomiast dwa dni słodkiego nic-nie-muszenia :)

piątek, 15 maja 2020

Powoli chyba życie wraca do normalności.

Powoli chyba życie wraca do normalności. Jeszcze dwa tygodnie temu Arkadia świeciła pustkami, a teraz już coraz więcej ludzi. Mam wprawdzie duże trudności z oddechem i łatwo się męczę, ale to chyba jednak efekt długiego noszenia maseczki no i tego zamykania nas w domu. Chyba przyzwyczajam się do picia kawy na wynos na ławeczce. W dalszym ciągu dokupuję to i owo na mój balkon. Balkon wygląda smutno bez kwiatów na nim. Wrócą tu, wrócą. A w międzyczasie doszły dwie doniczki, w których zagoszczą nowo kupione kwiatuszki. Nie udało mi się kupić zawieszek pod nie, sama więc mocuję doniczki „tymi rękami”. No cóż, pracom domowym końca nie ma chyba nigdy. A za chwilę? Herbatka, kanapeczka, i oglądanie starych filmów. Może "Śniegi Kilimandżaro" z Gregorym Peckiem, może "Szarada" z Audrey Hepburn.

czwartek, 14 maja 2020

Nie ogarniam tego wszystkiego, co u nas się dzieje.

Nie ogarniam tego wszystkiego, co u nas się dzieje. Tu reguły zaostrzają, potem, wyluzowują, po jednej osobie na ileś tam metrów kwadratowych (czy ja mam chodzić z miarką w ręku? 400 zachorowań dzisiaj (w tym ok. 300 na Śląsku), 22 zgony, a ci poluzowują. A jednocześnie dziś w pewnym centrum handlowym w Warszawie cyrk. Zarówno do samego centrum jak i do poszczególnych sklepów jeszcze parę dni temu można było wejść normalnie. A teraz? Przed jednym z wejść stoją panowie stójkowi i kierują wchodzących do drugiego wejścia odległego o jakieś 20 metrów. Tym natomiast można tylko wychodzić. W środku stoi dystrybutor płynu do odkażania. W porządku, odkażam ręce. Kieruję się do znanej sieci sklepów, do której jeszcze parę dni temu też można było wejść normalnie. Nie tym razem. Tam też stoją panowie stójkowi, każą odkażać ręce i założyć rękawiczki. Wciskam rękę w rękawiczkę o wiele za małą. Wchodzę w poszukiwaniu doniczek na balkon. Szukam długo. Ręce w rękawiczkach mi się pocą jak diabli. Nie da się w tym chodzić. Ściągam więc do połowy. Wreszcie znajduję poszukiwany towar. Dodatkowo kupuję jeszcze kwiaty. Płacę. Przy kasie jednak ściągam rękawiczki. Kasjerka - przeurocza pani. Zmęczona i - przyznam - niezbyt pozytywnie nastawiona idę ponownie do ulubionej kawiarenki. Delektując się ponownie tym aromatycznym napojem i wcinając pączka próbuję skumać, co tak naprawdę się dzieje. Może jeszcze w centach handlowych wyznaczą nam kierunek zwiedzania? Nie rozumiem. Muszę coś zrobić, żeby się odprężyć. W tym momencie przypomina mi się wpis koleżanki na facebooku, w którym pisze m.in. o wizycie w sklepie body shop i swoich ulubionych zapachach. Wierna Rossmannowi i mleczku do ciała Nivea nigdy w takich sklepach nie kupowałam. A CO TAM!!! Wstaję, taszczę swojego „Mercedesa” na dwóch kółkach z powrotem do środka. Znajduję sklep body shop. Owszem, przy wejściu jest płyn do odkażania, są rękawiczki, jest informacja ile osób może przebywać. Odkażam ręce, zakładam rękawiczki, oglądam słoiczki z kremami do ciała. Ceny na moją kieszeń. Obwąchuję kilka zapachów. Najbardziej odpowiadają mi dwa: awokado i grejfrutowy. Nie mogę się zdecydować, który bardziej mi odpowiada. Ech, co tam. Biorę obydwa. I już nie mogę się doczekać kiedy po kąpieli i nasmarowaniu się wonnościami usiądę w swoim ulubionym bujanym fotelu

poniedziałek, 11 maja 2020

Koronowany włóczykij jednak daje mi się we znaki. Jestem wprawdzie podobno silna, ale jednak bywają dni, w których jest mi bardzo trudno. Bronię się przed złymi nastrojami jak tylko mogę. Siedzenie w domu jednak jest wbrew naturze, mojej na pewno. Stąd właśnie to moje przebywanie na balkonie, tworzenie sobie małego intymnego świata.
Takie odosobnienie na dłuższy czas jednak męczy. Chce się do ludzi, do przyjaciół. Jadę więc dzisiaj do przyjaciółki z lat szkolnych. Jakież jest jej zdziwienie, kiedy mówię jej przez domofon, żeby wyszła na balkon. I tak rozmawiamy - ona na balkonie, ja na podwórku. Wracam do domu przyjaciółka uradowana tym spotkaniem. Wieczorem przyjaciółka dzwoni do mnie płacząc, że tak wielką przyjemność jej sprawiła moja wizyta. Ustalamy, że tych wizyt będzie więcej. Ja z domu zabiorę składane krzesełko turystyczne i termos z herbatą, ona to samo od siebie, i od czasu do czasu posiedzimy w ogródku przynależnym do jej wspólnoty - oczywiście w przepisowej odległości. Lubię te dni weekendowe, podczas których nic nie muszę, a wiele mogę.

środa, 6 maja 2020

Odbieram w Empiku w Westfield Arkadia książkę pt. "Wyspa", którą zamówiłam parę dni temu. Przy okazji kupuję podstawkę chłodzącą pod laptopa, i oczywiście idę do kawiarni "Blikle" - filii tej na Krakowskiem Przedmieściu. Bardzo ją lubię. Jest taka ujutna i taka przytulna. Zwykle tam właśnie najlepiej się odprężam podczas gdy dookoła Arkadia tętni życiem. Tak, wiem, kawiarnie jeszcze pozamykane, ale wydają kawę i ciasta na wynos. Ławki są wprawdzie tymczasowo zlikwidowane, ale tych na zewnątrz jest sporo. Tam właśnie delektując się tym tak przeze mnie lubianym napojem pochłaniam pierwszy rozdział zakupionej właśnie książki. Zapowiada się bardzo wciągająca lektura, muszę tylko skończyć "Prawiek" Olgi Tokarczuk.