Wspomnień czar

środa, 29 kwietnia 2020

Moje geranium po zabiegach. Odcięte przed paroma dniami szczepki jeszcze na kwarantannie, geranium-matka przechodzi mały zabieg pielęgnacyjny. Po wyjęciu z doniczki delikatnie nadrywam korzenie nie usuwając z nich całej ziemi, po czym wsadzam ponownie do tej samej doniczki z nową dosypaną ziemią. Tej metody nauczyłam się z porad ogrodnika w telewizji w USA, i odtąd ją stosuję. Moje roślinki wychodzą na tym bardzo dobrze.

wtorek, 28 kwietnia 2020

Ciepły spokojny wieczór. Siedzę na moim mini balkoniku. Za mną pobrzmiewa melodia z radyjka. Z mojego szóstego piętra widzę przebłyskujące spośród drzew latarnie. Po lewej stronie za drzewami ulica. Co jakiś czas przejeżdża po niej tramwaj. Gdzieś z oddali wyje karetka. Ktoś potrzebuje ratunku, ktoś na ratunek jedzie. ŻYCIE. Wokół - bloki z wielkiej płyty. Nie, to nie bloki. To domy. Mieszkają w nich ludzie. Ktoś pewnie w tej chwili ogląda telewizję, ktoś pije herbatę, ktoś czyta książkę. O! W tym pierwszym domu po lewej pali się światło w oknie mojej koleżanki. Kochana dziewczyna. Jak dobrze, że jest. Przytulny kącik można sobie stworzyć wszędzie. Nawet na takim malutkim balkoniku. Trzeba tylko chcieć. Cały czas go tworzę.

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

No i miałam dzisiaj odpocząć. Po wizycie w centrum ogrodniczym na Bielanach na ul. Arkuszowej 168 przytargałam do domu cztery sadzonki - dwie lubczyku i dwie tymianku, gipsową ptaszynkę, która teraz siedzi na mojej skrzynce, i dzbanek. Nie wiem, do czego mi się ten dzbanek przyda, ale tak mi się podobał, że nie mogłam się oprzeć. Zioła już posadziłam. Zmęczona jestem bardzo, ale to jest takie radosne zmęczenie.

niedziela, 26 kwietnia 2020

Rozmnażam moje geranium. Większość szczepków idzie na dwa dni do „szpitalika”, reszta listków do ususzenia i na herbatkę. Chyba w tych czasach trochę to jak znalazł. Moja hodowana w doniczce melisa budzi się po zimie do życia. Jest dobrze. Czytam dalej „Prawiek” Olgi Tokarczuk.

czwartek, 23 kwietnia 2020

Nie poddam się temu cholerstwu, co nas otacza.

Nie poddam się temu cholerstwu, co nas otacza. Jestem silna. Nie takim przeciwnościom losu ukręciłam łeb. Ale jednak to świństwo zaczęło dawać mi się we znaki. Jak mi napisał znajomy z Gdańska – odczuwam syndrom uwięzienia. Cieszę się, że ktoś zrozumiał. To samo odczuwa moja najbliższa przyjaciółka. Nam po prostu potrzebne są kontakty z ludźmi. Ja wiem. W tej chwili to jest niemożliwe. Mamy wprawdzie kontakty on line albo przez telefon, ale to nie na długo wystarczy. Ja wychodzę na swój maleńki balkon, żeby choćby z wysokości szóstego piętra popatrzeć na nielicznych w tym trudnym czasie przechodniów, na przejeżdżający tramwaj – choćby nawet i tramwaj-widmo.
W ramach „wyłamywania krat” wybieram się do znajomego centrum ogrodniczego oddalonego co nieco od centrum Warszawy. Jadę po ziemię do moich skrzynek, po nasiona maciejki i po drenaż.
Wiem. Mogę to kupić tu blisko siebie. Mam jednak potrzebę wysadzić nos poza moją okolicę, i zobaczyć znajomą twarz kogoś, od kogo lata temu kupowałam różne rośliny. Warto było poświęcić półtorej godziny. Nie obywa się oczywiście bez przygód. Jeden z pasażerów - "trzeźwy inaczej" - z jakiegoś sobie tylko wiadomego powodu postanawia przekroczyć linię dzielącą pasażerów od kierowcy i głośno nazwać go - mówiąc delikatnie - synem z nieprawego łoża. Dojeżdżam na miejsce. Nic się tu nie zmieniło. Cofam się do czasu, w którym nie ma koronawirusa, nie ma odizolowania, jest tylko cudowny świat natury. Pan Marek poznaje mnie od razu. Serdeczny – jak dawniej. Gadamy.
Pan Marek pyta o Sławka – naszego wspólnego znajomego. Nie wie, że Sławka już nie ma. Wspominamy ten wieczór na naszym tarasie kiedy po przycięciu przez pracowników firmy naszej jabłonki usiedliśmy razem na tarasie przy herbatce. Kupuję to, po co pojechałam.
Moja mała ojczyzna, mój raj na ziemi.

Tego samego wieczoru wymieniam ziemię w skrzynkach, rozsadzam kwiatki , wysiewam maciejkę. Traktując te czynności jak ćwiczenia nie idę na łatwiznę i nie siadam, a schylam się i prostuję. Plecy bolą jak diabli. Ale to jest takie radosne zmęczenie.

środa, 22 kwietnia 2020

Parki i cmentarze już otwarte. Dziś u mojej Mateńki na Powązkach


Parki i cmentarze już otwarte. Dziś u mojej Mateńki na Powązkach. Jak dobrze pobyć przy Niej trochę choćby w ten sposób, poczuć Jej bliskość. Jak dobrze porozmawiać z Nią, opowiedzieć co tu się dzieje i jak sobie radzimy. Jak dobrze powiedzieć Jej, co się dzieje u przyjaciół, u sąsiadów z Rzymskiej, jak Ją cudnie ludzie wspominają, jak bardzo za Nią tęsknię. Sztuczny kwiat, który przed trzema laty przyjaciel – biedny chłopak – położył Jej kiedy ja byłam daleko - cały czas jest.
Nie da się odbyć krótkiej wizyty w tym miejscu. Tu coś ciągnie do miejsc, które się zna, do ulubionych grobów. Tu za każdym razem odkrywam nowe zakątki. W sąsiedniej kwaterze są groby legionistów - obrońców Lwowa. Wracając zatrzymuję się przy grobie mec. Siły-Nowickiego. Zawsze się wzruszam w tym miejscu. Byłam na spotkaniu z Nim w Nowym Jorku w Instytucie Józefa Piłsudskiego. Idę dalej. Mijam grób Violetty Villas. Dochodzę do grobu Krzysztofa Kolbergera. Jakże lubiłam jego recytacje. Obok leży Janusz Zakrzeński. Dla mnie to niezapomniany Korczyński z „Nad Niemnem”. Po co on wszedł do tego samolotu do Smoleńska!!!
Tu się za każdym razem spędza kilka godzin. Przydadzą się tenisówki.

 



Grób Edwarda Dziewońskiego



Grób zakonu Pijarów



Grób Barbary Bobrowskiej - przedwojennej śpiewaczki operetkowej


Grób córki Romualda Traugutta - Alojzy Trauguttówny. Nazwiska osób, które zostały stracone z Romualdem Trauguttem.

Grób córki Romualda Traugutta - Alojzy Trauguttówny


Grób dziewczyny z Powstania Warszawskiego

Grób Krzysztofa Kolbergera i Janusza Zakrzeńskiego

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Kwatera Obrońców Lwowa

Grób mec. Siły Nowickiego - obrońcy KORu

Grób Violetty Villas

wtorek, 21 kwietnia 2020

Cudny wieczór na balkonie.

Siedzę na moim balkoniku. Jest cudny wieczór. Pode mną światła miasta szykującego się do wieczornego odpoczynku. Delektuję się pyszną herbatą. Zwyczajną. Liptonem. Czasem potrzeba takich zwyczajnych rzeczy. Jest tak spokojnie. Nie ma tu koronawirusa. Jest tylko ten balkon, ten wieczór, ta herbata, mój kiciuś i ja, i Andre Rieu ze swoimi walcami. To mój raj i nic mi więcej w tej chwili nie potrzeba.